Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

poprzestać na wyłajaniu służby, co jej nie wystarczyło. Humor miała jednak przepyszny, i ile było niezgłębionego przywiązania w spojrzeniach, które rzucała na mnie przez całe poobiedzie, to się nie da opisać. W kółku jej znajomych nazywają mnie fetyszem, o co zresztą ciotka mocno się gniewa.
Oczywista rzecz, że przewidywania i obawy moje się sprawdziły. Nietylko istnieją zamiary, ale istnieje coś upatrzonego. Ciotka ma zwyczaj chodzić wielkimi krokami po obiedzie i głośno myśleć. Otóż, mimo tajemnicy, jaką starała się otaczać, usłyszałem monolog następujący:
— Młody jest, przystojny, bogaty, jenialny — chybaby głupia była, gdyby się w nim zaraz nie zakochała.
Jutro jedziemy na piknik, jaki młodzież wyprawia damom. Ma to być zabawa bardzo świetna.


Warszawa, 25 Stycznia.

Nudzę się często na balach, jako «homo sapiens»; nie cierpię ich, jako kandydat do małżeństwa, ale lubię je czasem, jako artysta — naturalnie, artysta bez teki. Co to za piękna rzecz, naprzykład, szerokie, rzęsiście oświecone i pełne kwiatów schody, po których kobiety, przybrane