Była godzina pierwsza po północy, gdym przyjechał do Płoszowa, ale tu miałem najmilszą niespodziankę. Anielka czekała mnie z herbatą. Zastałem ją w sali jadalnej, ubraną zupełnie, tylko włosy jej były tak zaczesane, jak na noc. Z tej radości, jaką uczułem na jej widok, wnoszę, jak głęboko zakradła mi się do serca. Co to za kochane stworzenie i jaka była śliczna z tymi włosami, splecionymi nisko na szyi. I powiedzieć, że słowo z mojej strony, a za miesiąc, lub dwa, będę miał prawo porozpinać te warkocze i rozpuścić je na ramiona. Nie mogę myśleć o tem spokojnie. Aż się nie chce wierzyć, żeby szczęście było takie łatwe.
Począłem na nią zrzędzić, że jeszcze nie śpi, ale ona odpowiedziała mi:
— Nic mi się spać nie chciało, więc uprosiłam mamy i cioci, że mi pozwoliły czekać na ciebie. Mama sprzeciwiała się trochę, że to nie wypada, ale wytłómaczyłam, że myśmy przecie krewni — i wiesz, kto stanął po mojej stronie? — ciotka.
— Poczciwa ciotka! Napijesz się ze mną herbaty?
— Dobrze.
I zaczęła się krzątać przy nalewaniu filiża-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.