tego, że nie mam przy sobie nikogo, ktoby mnie częściej tak, jak ty pytał: «Czemu ty nic nie robisz, Leonie?»
Umilkliśmy oboje. Rzęsy Anielki może nigdy jeszcze tak nizko nie opuściły się na policzki — i niemal słyszałem, niemal widziałem, jak jej serce biło pod suknią. Bo rzeczywiście mogła się spodziewać, że teraz skończę, że powiem: «Czy chcesz zostać zawsze ze mną i pytać podobnie?» Ale ja zbyt rozkoszowałem się temi pochyłościami, tem zawieszeniem wszystkiego, jakoby na nici — tem sercem, które jakby na dłoni mojej biło — więc nie chciałem jej kończyć.
— Dobranoc — rzekłem po chwili.
I to, rzeczywiście anielskie stworzenie, ani mi okazało, że je w tej chwili spotyka jakiś zawód. Wstała i z trochą smutku w głosie, ale bez cienia niecierpliwości, odpowiedziała:
— Dobranoc!
I uścisnąwszy sobie ręce, poszliśmy każde w swoją stronę. Lecz biorąc już za klamkę, zatrzymałem się nagle.
— Anielciu!
Zeszliśmy się znowu przy stole.
— Powiedz mi, ale tak szczerze, czy ty cza-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/094
Ta strona została uwierzytelniona.