Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu pokazałem jej bukiet, który ogrodnik przyniósł z rana z cieplarni.
— A powtóre: widzisz, rozmaite kwiaty lepiej rozwijają się w jasności, więc chciałem jeszcze, żeby między nami było jasno.
— Ja cię czasem mogę nie zrozumieć — odpowiedziała po chwili milczenia Anielka — ale tak wierzę w ciebie!... tak wierzę!...
I znów umilkliśmy oboje. Nakoniec podałem jej rękę na pożegnanie.
Przy drzwiach zatrzymaliśmy się jeszcze, odwróciliśmy się w tej samej chwili i spojrzeli na siebie. Ach! jak to źródło wzbiera i wzbiera. Lada chwila rozleje się przez brzegi.


23 Lutego.

Człowiek jest, jak morze: ma swoje przypływy i odpływy. Dziś jest dla mnie dzień odpływu woli, energii, chęci do jakiegokolwiek czynu, ochoty do życia. Przyszło to bez jakiegokolwiek powodu — ot, tak sobie! — rzecz nerwów! Ale właśnie dlatego pełen jestem gorzkich rozmyślań. Czy taki człowiek, fizycznie zmęczony, duchowo stary, ma prawo się żenić? Mimowoli przychodzą mi na myśl słowa Hamleta: «Po co masz płodzić grzeszników — idź do