kowy, pedagog, lekarz, agent kolejowy, słowem, ludzie, którzyby i tak nigdy nie pisali komedyi. Ci wszyscy, w stosunkach z tobą, będą ci okazywali, że mało sobie z ciebie robią, w rozmowach po za twojemi oczami będą cię lekceważyli, będą cię umyślnie umniejszali, żeby się przez to samo mogli więksi wydać. Jeśli kto kazał sobie u tego samego krawca surdut zrobić, to przy pierwszej sposobności ruszy ramionami i powie: «Śniatyński? wielka rzecz! ubiera się u Pacykiewicza, tak, jak i ja!» Oto, jak u nas jest — oto, co prowadzi za sobą twoja sława!
— Musi jednak ona być coś warta, skoro sobie ludzie dla niej i przez nią karki kręcą.
Śniatyński zamyślił się nieco i odpowiedział z powagą:
— W prywatnem życiu sława jest o tyle coś warta, że można z niej zrobić podnóżek dla kochanej kobiety.
— Nową sławę zdobędziesz sobie tem określeniem.
Śniatyński przyleciał do mnie z wielkim impetem:
— A tak! tak! Pakuj laury w pokrowiec,
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.