Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.
22 Marca. Peli. Willa Laura.

Śmierć jest taką otchłanią, że choć wiemy, że trzeba do niej zstąpić, to jednak ilekroć zstąpi ktoś z naszych bliskich i kochanych, nam, pozostałym na brzegu, dusza się rozdziera z trwogi, żalu, rozpaczy. Wszystkie rozumowania kończą się na tej krawędzi i chce się tylko krzyczeć o ratunek, który nie może przyjść znikąd. Jedynym ratunkiem, jedyną pociechą mogłaby być wiara, ale kto nie ma tej świecy, ten może poprostu oszaleć na myśl o takiej wiecznej nocy. Dziesięć razy na dzień zdaje mi się, że to nie może być, że to niepodobna, że to byłoby zbyt straszne gdyby śmierć kończyła wszystko — dziesięć razy na dzień mam poczucie, że tak jest.


23 Marca.

Kiedym przyjechał z Płoszowa, zastałem ojca tak dobrze, że ani mi w głowie nie postało, żeby koniec miał być tak bliski. I co za dziwne zakręty ma w sobie natura ludzka. Bóg widzi, że znalazłszy go prawie zdrowym, ucieszyłem się szczerze i serdecznie, a jednak, ponieważ przez drogę nabiłem sobie głowę prawdopodobną jego śmiercią, ponieważ widziałem go już wśród świec i siebie klęczącego przy jego tru-