Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

jakkolwiek są tu kąpiele morskie, jest bardzo puste. Upały nadzwyczajne. Morze leży leniwie, nie poruszając nawet falą u brzegów, jakby już nie mogło oddychać ze spiekoty. Chwilami zrywa się wiatr, ale duszny, unosząc tumany białego kurzu, który pokrywa grubą warstwą liście palm, bukszpanu, fig, mirtów, i wnika przez zapuszczone żaluzye do domów. Oczy mnie bolą, bo wszystkie mury odbijają tak rażąco blask, że w dzień niepodobna na nie patrzeć.
Albo do Szwajcaryi, albo do Rzymu, byle stąd wyjechać. Zdaje mi się, że wszędzie będzie mi lepiej, niż tu. Wszyscy zresztą gotujemy się do drogi. Davisa nie widziałem już cztery lub pięć dni. Sądzę, że lada dzień zwaryuje. Doktór mówił mi, że biedaczysko ciągle wzywa go, by się z nim próbował na siłę. Ma to być niezmiernie zły znak.


Rzym. Casa Osoria, 18 Maja.

Potrzebowałem widocznie samotności. Jest mi tak, jak było zaraz po przybyciu do Peli — i smutno i zarazem dobrze. Jest mi nawet lepiej, niż było w Peli, bo nie doznaję tego niepokoju, jakim od samego początku przejmowało