Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

kiem — dobrze! Ale czy nie mogę nakazać sobie postępować tak, jakbym nim nie był? Co to kogo może obchodzić, czy w moich czynach będzie trochę mniej lub trochę więcej przekonania? Co mógłbym naprzykład uczynić obecnie? Oto kazać spakować rzeczy i pojechać do Płoszowa. Mógłbym to zrobić doskonale. Coby z tego wypadło, pokazałoby się później — tymczasem byłby jakiś czyn. Śniatyński pisze wprawdzie: «Ta małpa przesiaduje teraz codziennie w Płoszowie i dopiłowywa te panie, które i bez tego wyglądają, jak cienie». Więc może być zapóźno? Śniatyński nie wspomina, jak dawno był w Płoszowie, przypuszczam, że tydzień albo dwa temu, zatem od jego bytności rzeczy mogły bardzo się posunąć. Tak, ale ja o tem nie wiem. W ostatnim razie, co może nastąpić gorszego, niż dziś jest? Czuję, że człowiek, posiadający choć trochę energii w postanowieniach, zdobyłby się na ten wyjazd; czuję, że nabiorę dla siebie pewnego szacunku, jeśli to zrobię, a to tembardziej, że nawet i Śniatyński już mnie nie namawia do tego — on, który jest jednak bardzo rzutki. Na samą myśl, jaśniej mi w oczach; widzę przytem w tej jasności jedną tak miłą twarz, że w tej chwili wydaje mi się ona milszą, niż wszystko