niema on świadomości siebie, rozwiniętej w tym stopniu, jak ja, ale to rozumny człowiek. Co za dzielna kobieta, ta przyszła pani rzeźbiarzowa! — i jak mi się podoba jej odpowiedź. Czuję zarazem, że Anielka należy do takiego samego gatunku kobiet. Gdybym naprzykład oślepł, Laurę obeszłaby tylko moja ślepota, o ile mogłaby mnie w danym razie ukostyumować na jakiegoś feackiego Demodoka, śpiewającego pieśni przy uczcie. Ale Anielka! — ta nie opuściłaby mnie z pewnością, choćbym jeszcze nie był jej mężem. Dałbym sobie za to rękę uciąć.
Muszę tylko przyznać, że wobec tej pewności, i tydzień wahania się był zbyteczny, ja zaś waham się od pięciu miesięcy; nawet ostatni mój list do ciotki nie jest także niczem stanowczem.
Pocieszam się jednak myślą, że ciotka, jako kobieta rozumna i kochająca mnie, domyśli się, o co mi chodzi i przyjdzie mi w pomoc po swojemu. Kołacze się też w mem sercu nadzieja, że Anielka będzie ciotce w tej robocie sprzymierzeńcem. Żałuję wszelako, żem listu nie napisał wyraźniej. Przychodzi mi chętka wysłać drugi, ale ją zwalczam. Trzeba doczekać się odpowiedzi na pierwszy. Szczęśliwi tego rodzaju
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.