Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

Zauważyłem, że najwięksi pesymiści, gdy im los lub ludzie chcą odjąć coś z życia, tak dobrze wymachują rękoma i nogami i tak krzyczą w niebogłosy, jak najwięksi optymiści. Jestem właśnie w tem położeniu. Nie krzyczę wprawdzie, ale mnie trwoga ogarnia na myśl, że może za parę dni nie będę wiedział, co z sobą zrobić na świecie.


16 Czerwca.

Miałem uboczną wiadomość o Laurze; dał mi ją mój notaryusz, który prowadzi zarazem sprawy Davisów. Davis już w zakładzie obłąkanych. Ona bawi w Interlaken, u stóp Jungfrau. Ma pewnie zamiar dostać się na szczyt. Wyobrażam sobie, jak się ubiera w Alpy, w ich śniegi, mgły, wschody słońca, jak pływa po jeziorach, staje nad przepaściami. Wyraziłem notaryuszowi moje współczucie dla Davisa, a zarazem dla pani, która w tak młodym wieku pozostała sama i bez opieki. Stary prawnik uspokoił moją troskliwość co do niej, oświadczywszy, że właśnie przed tygodniem wyjechał do Szwajcaryi hr. Maleschi, Neapolitańczyk, krewny pani Davisowej. Znam! znam! Piękne Włoszysko, jak Antinuos, ale karciarz i jak mówią, tchórzem