Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

padek gotów do drogi. Rzym zaczyna mi być nieznośny.


18 Czerwca.

Wyliczyłem, że odpowiedź ciotki mogłaby już tu być. Odkładając na bok najgorsze przypuszczenia, staram się odgadnąć, co mi ciotka doniesie. Żałuję, nie wiem już po raz który, żem nie napisał do niej wyraźniej. Napisałem jednak, że może wybrałbym się do Płoszowa, gdybym był pewien, że moja obecność nie będzie przykrą gościom ciotki, a zarazem przesłałem serdeczne pozdrowienie tym paniom. Wspomniałem i o tem, że w ostatnich dniach mego pobytu w Peli byłem chory i tak rozdrażniony, iż sam nie wiedziałem, co robię. List, gdym go pisał, wydawał mi się bardzo rozumny, teraz zaś wydaje mi się czasem szczytem głupoty. Poprostu miłość własna nie pozwoliła mi odwołać jasno i stanowczo tego, com przedtem napisał z Peli. Liczyłem, że ciotka uchwyci pierwszą sposobność, by wszystko naprawić, a wówczas ja zjadę, jak książe wspaniałomyślny. Natura ludzka jest bardzo marna. Nie pozostaje mi nic, jak trzymać się oburącz tej nadziei, że jednak ciotka powinna domyślić się, o co mi chodzi.