Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.1.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.

dobnego do przywiązania, i powiem ci, żem sobie tego najmocniej życzyła; ale widocznie woli Bożej nie było; jeśliś miała pod tym względem jakie złudzenia, to się ich wyrzecz!» Poczęłam ją ściskać, bo pobladła jak papier, myślałam, że zemdleje, na szczęście, nie przyszło do tego. Schyliła się tylko do moich kolan i poczęła powtarzać raz po razu: «Co on mi kazał, ciociu, powiedzieć? co on mi kazał, ciociu, powiedzieć?» Broniłam się, nie chciałam cytować twoich słów — ale przyszło mi na myśl, że będzie lepiej dla niej dowiedzieć się całej prawdy i powiedziałam jej wreszcie, że jej życzysz szczęścia z Kromickim. Na to wstała i po chwili rzekła mi zupełnie już innym głosem: «Niech mu ciocia podziękuje» — poczem zaraz odeszła. Boję się, że będziesz nierad, żem tak wiernie powtórzyła twoje słowa, nie obwijając ich w żadne uprzejmości; skoro jednak Anielki stanowczo nie chcesz, to nie można jej było tego dość wyraźnie powiedzieć. Im bardziej będzie przekonana, żeś się źle z nią obszedł, tem prędzej cię zapomni. Wreszcie, jeśli ci to będzie przykro, pomyśl przez ile, nietylko przykrości, ale cierpień, przeszłyśmy tu wszystkie trzy, a zwłaszcza Anielka. Ma ona wprawdzie tyle mocy nad so-