nie mam czem innem żyć. Nie należą zresztą takie rozmyślania do najwyższych, znanych w świecie rozkoszy, bo najczęściej bywają podobne do gonitwy psa za własnym ogonem: nic nie złapię, niczego nie dowiodę i zmęczę się — ale mam tę pociechę, że upłynął jeden więcej dzień, lub jedna więcej noc. Zauważyłem zarazem, że przy całym swym sceptycyzmie posiadam zdolność odczuwania skrupułów, doprawdy godnych płoszowskiego wikarego. Nowożytny człowiek złożony jest z tylu nici, że gdy się chce rozplątać, zwikła się jeszcze bardziej. Próżnom dziś w nocy powtarzał sobie, że to przecie jest czysta teorya, ale, że takie prawo mam. Jakiś głos z parafialnej kruchty mówił mi bez przerwy: nie! nie! nie! Trzeba jednak podobne skrupuły wziąść za uszy, bo to jest dla mnie kwestya równowagi umysłowej. Jestem o tej wieczornej godzinie w odpowiedniem do tego usposobieniu. Dziś po południu, w domu znajomego malarza słyszałem, jak pani Davisowa dowodziła dwom literatom francuskim, że kobieta powinna zostać całe życie niedostępną, choćby tylko: «pour la netteté du plumage!» — Maleschi powtarzał: «Oui! oui!... du plumaze!» — ja zaś wyobrażałem sobie, że wszystkie kraby
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.