to tem łatwiej, że ciotka mówi ze mną z całą swobodą. Ciotka wprost nie przypuszcza, żeby kobieta zamężna mogła zajmować kogoś inaczej, jak krewna, a raczej nie zastanawia się nawet nad podobnemi kwestyami. Mówiła więc ze mną otwarcie o tej sprzedaży, której i sama nie może Kromickiemu darować. W końcu wpadła w taki gniew, że aż zerwała łańcuszek, który nosi na szyi, skutkiem czego zegarek wyleciał na podłogę.
— Do oczu mu powiem — mówiła — że to jest podwójna niegodziwość. Wolałabym była pożyczyć mu pieniędzy. Tylko na coby się to zdało! Te jego spekulacye — to przepaść! Nie wiem, co z niej wyjdzie, ale tymczasem wszystko w nią włazi. Niech mi się pokaże, powiem mu natychmiast: pan i Anielkę zaprzepaścisz i Celinę zaprzepaścisz i w końcu zbankrutujesz. Co tym kobietom po milionach, skoro każdy grosz muszą opłakać! Niegodziwość i nic więcej! Zawszem niecierpiała tego suszonego grzyba i miałam racyę.
Spytałem ciotki, czy mówiła o tem otwarcie z Anielką.
— Z Anielką? — rzekła. — Dobrze, żeś przyjechał, bo się przynajmniej mogę wygadać. To
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.