żem był aż w Islandyi, a wypytawszy mnie, jak tam świat wygląda, rzekła:
— Trzeba być desperatem, żeby tam jechać.
— To też było mi tam wówczas bardzo źle — odpowiedziałem.
Anielka spojrzała w tej chwili na mnie i znów w oczach jej dostrzegłem lęk i pokorę. Gdyby mnie wprost ręką brała za serce, nie zdołałaby niem targnąć mocniej. Im bardziej byłem przygotowany na to, że ona przyjmie mnie z jakimś tryumfującym chłodem, z jakiemś zadowoleniem z mojej biedy, z jakiemś pogardliwem uznaniem swej wyższości, tembardziej wzruszało mnie, a zarazem przybijało do ziemi, to jej anielskie współczucie. Zawiodły mnie wszystkie obliczenia, wszystkie przewidywania. Sądziłem, że choćby nawet pragnęła nie być dla mnie panią Kromicką, to nie potrafi tego dokazać i odepchnie mnie tem i zrazi, a tymczasem ona nie wyglądała nawet na mężatkę. Ja to musiałem sobie teraz przypominać, że jest zamężna, ale w przypomnieniach tych znajdowałem nie odrazę, tylko niewypowiedziane strapienie.
Mam tę naturę, że w każdem zmartwieniu moralnem lubię rozdrapywać własne rany, chciałem więc uczynić to i teraz — i rozpocząć
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.