Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.

na razie uznałem za dobrą. Zatrzymałem rękę Anielki i zwróciwszy się do babiny, spytałem:
— Toście wydali tysiąc dwieście rubli na wychowanie syna?
— Juści, proszę jaśnie pana. Myśleliśwa, jak ostanie proboszczem, przytulić się przy nim na probostwie, ale Bóg Najwyższy pokierował nas nie na probostwo, ino pod kościół.
— To ja wam podaruję tysiąc dwieście rubli. Zagospodarujcie się na nowo i żyjcie spokojnie w chałupie.
Byłbym to zaraz uczynił, ale nie miałem ze sobą pieniędzy; umyśliłem jednak wziąść potrzebną kwotę z kasy ciotki i kazałem babuli przyjść za godzinę. Była tak zdumioną, iż przez jakiś czas patrzyła na mnie wytrzeszczonemi oczyma, nie mówiąc ani słowa, następnie padła mi do nóg prawie z krzykiem. Potrafiłem się jej jednak pozbyć dość prędko, głównie dlatego, że pilno jej było lecieć do męża i powiedzieć mu dobrą nowinę. Zostaliśmy sami z Anielką, która również była wzruszona i na razie nie umiała znaleść potrzebnych jej słów, dopiero po chwili poczęła powtarzać:
— Jakiś ty dobry! jakiś ty dobry!
Lecz ja wzruszyłem ramionami i odpowie-