„I dziwię się tylko, że kwiaty
„Pod twemi stopami nie rosną
„Ty maju, ty raju, ty wiosno!“
Rozmowa zeszła znów na Łatyszów, a raczej na starą Łatyszową, której podkościelne rozumowania rozśmieszyły nas w końcu. Począłem stosować je do siebie. Ponieważ ciotka pozostała z panią Celiną, którą służący toczył w wózku o kilkanaście kroków za nami, mogłem z całą swobodą wspomnieć o naszej ostatniej przechadzce po parku.
— Niedawno — rzekłem — ja prosiłem cię o jałmużnę, a ty mi ją dałaś. Widzę teraz, że mnie to nie obowiązuje do niczego i że mogę iść pod kościół.
— Aha! — odpowiedziała Anielka — i prosić inne dusze miłosierne o to samo. Ciocia wybierze się dziś, by jedną taką duszyczkę zaprosić na jutro do Płoszowa; rozumiem!
W odpowiedzi rzekłem, że Hilstówna jest zaduża, żeby ją jedno serce zdołało pomieścić i że trzebaby się co najmniej we trzech w niej kochać, ale Anielka nie przestała się ze mną przekomarzać i wygrażając mi palcem, powtarzała: