dogmatów Śniatyńskiego — być może iż zdołałbym się zmusić do prostej roboty. Ale w gruncie rzeczy mnie chodzi o pozory. Chce pracować dlatego, że to ujmie dla mnie kobietę kochaną. Anielka jest pod tym względem bardzo egzaltowana i ujęłoby to ją z pewnością. Ale właśnie dlatego, zarówno miłość własna, jak i wyrachowanie nakazują mi zająć stanowisko wybitne, któreby mnie mogło podnieść w jej oczach. Zobaczę, potrzeba mi jeszcze się rozpatrzyć. Tymczasem niech pracuje mój worek. Sprowadzę zbiory ojcowskie, będę wspierał rozmaite instytucye i dawał pieniędzy, gdzie wypadnie.
Co za dziwny wpływ jest takiej kobiety, jak Anielka. Oto styka się z nią prawdziwy «geniusz bez teki», tak wyjątkowy nieużytek, jak ja — i zaledwie się zetknął, bez jakiegokolwiek apostołowania z jej strony, już poczuwa się do różnych rzeczy i obowiązków, do których się dawniej nie poczuwał. Niech mnie dyabeł porwie, jeśliby mi choć przez głowę przeszło ujmować sobie paryżankę lub wiedenkę przez sprowadzenie zbiorów moich do Paryża lub Wiednia.
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.