się już cofnąć, więc poczęła mówić niepewnym głosem:
— Żebyś ty wiedział, jaka ja byłam nieszczęśliwa przez te kilka dni...
— Czy myślisz, że i mnie lekko żyć? — odpowiedziałem.
— Nie, nie myślę — i dlatego mam do ciebie wielką prośbę... Wiem, że ty wszystko rozumiesz, że jesteś wspaniałomyślny i dobry — więc mi nie odmówisz; jestem tego pewna, bo cię znam.
— Powiedz mi, czego żądasz?
— Trzeba, Leonie, żebyś ty wyjechał za granicę i nie wracał, póki mama nie będzie w stanie opuścić Płoszowa.
Byłem pewny, że tego właśnie zażąda, przez chwilę jednak milczałem, jakbym szukał odpowiedzi.
— Możesz mną rozporządzać, jak zechcesz — rzekłem — ale powiedz mi przynajmniej, czemu skazujesz mnie na wygnanie?
— Ja cię nie skazuję na wygnanie, ale ty wiesz dlaczego...
— Wiem — odpowiedziałem z nieudanym smutkiem i rezygnacyą — dlatego, że oddałbym za ciebie ostatnią kroplę krwi; dlatego, że gdyby
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.