mnie z miną wielce dowcipną i przy kilkunastu osobach ze świata muzycznego i z naszego warszawskiego high-lifu, rzekła na cały głos:
— Kuzynku, kto to w mitologii nie mógł się oprzeć śpiewowi syreny?
— Nikt się nie oparł, kuzynko — odpowiedziałem — z wyjątkiem Odyssa, ale i ten oparł się tylko dlatego, że był przywiązany do masztu.
— A ty byłeś mniej przezorny?
Kilka osób przygryzło usta, czekając mojej odpowiedzi, więc odrzekłem:
— Czasem i to nie pomaga. Ty wiesz najlepiej, że miłość rozrywa wszelkie węzły.
Pani Korycka zmieszała się, mimo całej pewności siebie, ja zaś odniosłem jedno z takich małych zwycięstw, o których opowiada się po salonach z nieodłączną cytatą przysłowia: «Trafiła kosa na kamień!»
Czy ludzie powtarzają sobie, czy nie, że się żenię z Klarą, jest mi to obojętne, a nawet dla powodów, które wymieniłem, wolę, że tak mówią. Nie spodziewałem się jednak, że moje odwiedziny u Klary skończą się nieprzyjemnie z powodu jej samej. Gdy ludzie porozchodzili się i zostałem tylko ze Śniatyńskim, Klara poczęła nam grać swój świeżo ułożony koncert,
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.