I roześmiał się swoim drewnianym śmiechem, poczem rzekł:
— Zresztą mam i tu interesa. Interesa! interesa i zawsze interesa!
Tu począł zaraz opowiadać mi obszernie o swoich sprawach, ale ja nie słuchałem i nie rozumiałem z tego ani słowa. Słyszałem tylko co chwila wyraz «forsa» i widziałem ruch monokla. Dziwna rzecz, jak w wielkiem nieszczęściu mogą drażnić rzeczy małe. Nie wiem, czy tak jest ogólnie, czy tylko ze mną, dość, że ten wyraz «forsa» i ten monokl były mi przykre nie do zniesienia. W pierwszej chwili powitania byłem prawie nieprzytomny, a jednak mogłem był porachować wszystkie ruchy monokla. Tak bywa zawsze — i teraz.
Po herbacie odprowadziłem Kromickiego do pokoju, który mu przeznaczyłem na nocleg. Tam nie przestając mi opowiadać, począł się, z pomocą służącego, rozpakowywać. Czasem przerywał opowiadanie o interesach, pokazując mi jakieś osobliwości, przywiezione z dalekiego Wschodu. Między innemi rozwiązał paski podróżne, w których, obok pledu, były dwa małe dywaniki wschodnie i rzekł:
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/014
Ta strona została uwierzytelniona.