wszystkiem o to, by go odwieść od podróży do Gasteinu — więc brnąłem przez tę wodę dalej.
— Widzę, że ci nie na rękę podróż tych pań — rzekłem.
On w odpowiedzi począł narzekać na zdrowie pani Celiny, tak, jak pospolity egoista, który wszystko odczuwa o tyle tylko, o ile jego to dotyczy.
— Naturalnie — mówił — że mi ta wyprawa nie jest na rękę. Między nami, myślę, że mogłoby się bez niej odbyć. Wszystko powinno mieć swoją miarę, nawet przywiązanie córki do matki. Kobieta, która wyszła za mąż, powinna rozumieć, że pierwsze jej obowiązki są względem męża. Przytem ta matka, siedząca wiecznie o ścianę, w sąsiednim pokoju, krępuje swobodę, nie pozwala ludziom zżyć się ze sobą i oddać się wyłącznie sobie. Nie przeczę, że przywiązanie dzieci do rodziców jest rzeczą chwalebną, ale gdy jest posunięte do przesady, staje się przeszkodą życiową.
Wpadłszy na ten przedmiot, rozgadał się i wygłosił mnóstwo podobnych prawd, ogromnie płaskich i pospolitych, które drażniły mnie tem więcej, że jest w nich pewna doza słuszności. Nakoniec rzekł:
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.