ma granic i pożąda wszystkiego, mógł w prawdziwej biedzie poprzestawać prawie na niczem. Ale miałem tego przykład na sobie.
Zaledwie ukończyliśmy czytać nasze listy, gdy pani Celina, która już chodzi o własnej mocy, ukazała się we drzwiach, niosąc stołeczek pod nogi dla Anielki.
— Ach, mamo — rzekła zgorszona Anielka — czy to się godzi?
— A małoś to ty się nawysługiwała mnie, jak byłam chora? — odpowiedziała pani Celina.
Lecz ja wyjąłem jej z rąk taburecik i klęknąwszy przed Anielką, czekałem dopóty, dopóki nie postawiła na nim swych nóżek — i to tylko, żem przez sekundę u nich klęczał, napełniło mnie szczęściem na cały dzień. Tak jest! Człowiek bardzo a bardzo biedny żyje okruszynami i zbierając je, uśmiecha się jeszcze z wdzięcznością — przez łzy.
Posiadam serce kalekie, ale zdolne do kochania. Teraz dopiero rozumiem Sniatyńskiego. Gdybym nie był człowiekiem zwichniętym, niezrównoważonym, zatrutym przez sceptycyzm, krytykę samego siebie i krytykę tej krytyki, gdyby