Kromicki pomyślał chwilę, wypuścił monokl i odrzekł:
— Mój kochany, ja pochlebiam sobie, że na interesach znam się lepiej od ciebie, ale w rozprawy wdawać się z tobą nie mogę, bo mnie w kozi róg zapędzisz. Żebyś nie miał po ojcu milionów, a został adwokatem, byłbyś je i tak zrobił... Jak w ten sposób przedstawiłeś sprawę, dalibóg nie wiem, co mam o tym rumuńskim chłystku myśleć: wiem tylko, że tam był układ o żonę, a to, mów sobie, co chcesz, wygląda na szelmostwo. Powtóre, ponieważ sam jestem poniekąd kupcem, powiem ci jeszcze to: bankrut ma zawsze sposób wyjścia: albo zrobić drugi raz majątek i pospłacać dawne długi, albo strzelić sobie w łeb. W ten sposób płaci krwią; żonę zaś, jeśli ją ma, uwalnia od siebie i otwiera przed nią widoki nowego losu.
Miałem chwilę takiej wewnętrznej wściekłości, że dałbym nie wiem co, byle módz mu krzyknąć w ucho: «Tyś już bankrut, przynajmniej pod tym względem, że żona cię nie kocha. Widzisz te wodospady? Skacz-że w nie na łeb i uwolnij ją od siebie i otwórz jej to nowe życie, w którem będzie stokroć szczęśliwsza!»
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.