waisów i innych kwiatów alpejskich. Wróciwszy do powozu, oddałem jeden Anielce, drugi rozwiązałem, niby niechcący; tak, że rozrzucone kwiaty spadły pod jej nogi.
— Niech tam leżą — rzekłem — widząc, że chce się po nie schylić.
I poszedłem po trzeci bukiet dla ciotki. Zbliżając się do powozu, usłyszałem następne zdanie Kromickiego:
— I tu, w Hofgasteinie, gdyby urządzić dobrze drugi zakład, możnaby mieć sto od sta.
— A ty zawsze o tem samem? — spytałem go spokojnie.
I zadałem to pytanie umyślnie, było to bowiem to samo, co powiedzieć Anielce: «Patrz, gdy cała moja istota tobą jest tylko zajęta, on, obok ciebie, myśli o pieniądzach — porównaj nasze uczucia — i porównaj nas.»
Jestem niemal pewny, że ona mnie zrozumiała.
W powrotnej drodze kilkakrotnie usiłowałem zawiązać rozmowę, ale nie udało mi się wciągnąć w nią Anielki. Gdyśmy stanęli przy bramie willi, Kromicki poszedł z paniami na górę, ja zaś zostałem, by zapłacić powóz. Wróciwszy, nie znalazłem już Anielki przy herbacie. Ciotka
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.