jednak musi słuchać moich wyznań — i musi mieć cały szereg tajemnic przed matką i mężem; musi się przytem strzedz, pilnować, czuwać nad sobą i nademną, nigdy nie wiedząc, dokąd mogę się posunąć. Życie w tych warunkach staje się dla nas obojga niemożliwe. Trzeba to skończyć.
Nareszcie zdawało mi się, żem znalazł rozwiązanie. Niech Anielka — myślałem sobie — zgodzi się na to uczucie i uzna je; niech mi powie: «Jestem twoja! Sercem i duszą należę i będę wiecznie należała do ciebie. Ale na tem musisz poprzestać. Jeśli się na to zgodzisz, dusze nasze są od tej chwili poślubione.»
I oczywiście obiecywałem sobie zgodzić się. Wyobrażałem sobie, że podam jej rękę i powiem jej: «Biorę cię i przyrzekam, że więcej od ciebie nie będę żądał — że stosunek nasz będzie i pozostanie czysto duchowy — ale niemniej będę uważał te nasze wzajemne zobowiązania za ślub, ciebie zaś za moją żonę.»
Czy taki układ był możliwy i kończył mękę? Dla mnie równał on się ogromnemu ograniczeniu pragnień i nadziei, ale stwarzał mi świat własny, w którym Anielka należałaby do mnie niepodzielnie. Obok tego uprawniał on
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.