ale zarazem tak daleką, jakbyś żyła na najwyższym z tych szczytów. Jeśli to jest miłość nieziemską, jeśli zwyczajni ludzie nie mogą się na nią zdobyć, tembardziej jej nie odrzucaj, bo godząc się na nią, zostaniesz biała, jak śnieg, a uratujesz mnie, kupisz spokój zupełny i tyle szczęścia, ile go na świecie mieć można.
I czułem szczerze, że jest we mnie zasób na takie uczucie prawie mistyczne, wierzące, że z larwy ziemskiej i doczesnej wyrodzi się jakiś wieczny motyl, który, oderwany od warunków ziemskiego bytu, będzie leciał z planety na planetę, póki nie połączy się z duszą wszechistnienia. Po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że ja i Anielka możemy, jako kształty, przejść, a miłość nasza może nas przetrwać, zostać i być właśnie naszą nieśmiertelnością. Kto wie — myślałem — czy to nie jest jedyna istniejąca forma nieśmiertelności, czułem bowiem najwyraźniej, że w mojem uczuciu jest coś wiecznego i wyłamującego się z pod zmienności zjawisk. Trzeba bardzo kochać, żeby się uzdolnić do podobnych poczuć i widzeń, trzeba także być nieszczęśliwym, a może i stanąć na granicy obłąkania.
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.