Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.

Na bokach siedzenia odnalazłem z zagięciach dużo krwi, której woźnica nie dostrzegł i nie wytarł. Mój mistycyzm nie idzie tak daleko, abym miał wierzyć w mieszanie się potęg nadziemskich do ludzkiego życia, zwłaszcza pod formą znaków, ostrzeżeń i wróżb. Ale jeśli nie jestem sam przesądny, umiem natomiast doskonale wejść na tor myśli człowieka przesądnego, a zatem zauważyć i zaznaczyć, co jest dziwnego w danem zdarzeniu. W tej chwili dziwnem było to, że w tym samym powozie, w którym zacząłem snuć obrazy nowego życia, prawdopodobnie dopiero co jakieś życie zagasło, a powtóre, że o zgodzie i pokoju myślałem z pokrwawionemi rękoma. Podobne zestawienia napełniają zawsze każdego nerwowego człowieka smutnemi — nie przeczuciami — ale wrażeniami — i mogą rzucić posępny cień na cały bieg jego myśli.
Niezawodnie też i moje sposępniałyby niebawem, gdyby nie to, że byłem już niedaleko od Wildbadu. Naraz, jadąc zwolna pod górę, spostrzegłem powóz, pędzący z pochyłości niezwykle szybko. «Znów mógłby być wypadek — pomyślałem — zwłaszcza, że na tej stromej drodze trzeba się mijać z wielkiemi ostrożnościami.» Lecz w tejże chwili woźnica owego po-