Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

moich rękach, jej rozjaśnioną, pełną radości twarz, gdy okazało się, że nawet nie byłem świadkiem wypadku; widziałem, że jeszcze była wzruszona i że chce się jej płakać ze szczęścia. Rozpłakałaby się nawet niezawodnie, gdybym wziął jej ręce i powiedział jej, że ją kocham i prawdopodobnie jużby mi rąk nie cofnęła. A gdy wszystko to stało mi się jasne, jak dzień, zdawało mi się, że przyszedł koniec mojej męki, że życie moje przełamie się od tej chwili i że rozpocznę nowy okres istnienia. Nie próbuję nawet opisać, co czułem, jaka radość rozsadzała mi piersi. Od czasu do czasu spoglądałem na nią wzrokiem, w którym usiłowałem skupić całą moją ogromną miłość, a ona uśmiechała się do mnie. Dostrzegłem, że była bez rękawiczek i okrycia. Widocznie zapomniała o wszystkiem w przerażeniu i pośpiechu. Że zaś czyniło się chłodno, więc okryłem ją własnym paltotem. Trochę się broniła, ale ciotka kazała jej wziąść go.
Za powrotem naszym do willi, pani Celina powitała mnie z wylaniem i serdecznością taką, jak gdyby w razie mojej śmierci Anielka nie była jedyną spadkobierczynią majątku Płoszowskich. To są tak szlachetne i zacne kobiety, że ze świecą trzebaby szukać podobnych. Nie