Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

głowę na ów pył i wkrótce włosy moje były mokre. Czułem jakąś zwierzęcą rozkosz w tym chłodzie. Oprzytomniałem. Pozostała mi tylko wyraźna i stanowcza wola pomieszania zamiarów Anielki. Mówiłem do niej: «Wiedz, że nie pojedziesz, a potem będę się z tobą obchodził, jak człowiek, który cię zapłacił.» Widziałem też teraz jasno środki, które mogły mnie doprowadzić do celu i nie miałem obawy, abym popełnił jakie głupstwo, rozmawiając z Kromickim. Opanowałem się pod tym względem zupełnie.
Kromickiego znalazłem czytającego gazety przed hotelem Straubingera. Ujrzawszy mnie, wypuścił monokl z oka i rzekł:
— Właśnie miałem iść do ciebie.
— Chodźmy na Kaiserweg.
I poszliśmy.
Nie czekając aż Kromicki zacznie, pierwszy przystąpiłem do rzeczy.
— Ciotka mówiła mi — rzekłem — o waszej wczorajszej rozmowie.
— Żałuję, że ona miała miejsce — odrzekł Kromicki.
— Boście oboje nie mówili tak spokojnie, jak się powinno mówić o interesach. Mój kochany, pozwolisz, że będę z tobą zupełnie otwarty. Trzeba