zaczynać. Chciałeś, byśmy przystąpili do spółki; powiedz mi, z jakim kapitałem?
— Co tu o tem mówić, ale gdybyście mogli włożyć choć siedmdziesiąt pięć tysięcy rubli...
— Nie, nie włożymy i nie poczuwamy się do obowiązku. Ponieważ jednak jesteś, a raczej stałeś się naszym krewnym, więc ci chcę pomódz. Krótko mówiąc, pożyczę ci siedmdziesiąt pięć tysięcy rubli na prosty kupiecki weksel...
Kromicki stanął i począł patrzyć na mnie, mrugając oczyma, jak człowiek, który śni. Ale trwało to chwilę. Widocznie przyszło mu do głowy, że okazać zbyt wielką radość, byłoby z jego strony niepolitycznie. Kupiecka przezorność — wobec mnie zresztą i śmieszna i niepotrzebna — wzięła w nim górę; uścisnął moją rękę i rzekł:
— Dziękuję ci. Na jaki procent?
— O tem pomówimy w domu. Teraz muszę wracać. Chcę pomówić z ciotką.
I pożegnałem go zaraz. Wracając, zastanawiałem się, czy Kromickiemu nie wyda się zbyt dziwnem moje postępowanie i czy się czegoś nie domyśli? Ale była to próżna obawa. Mężów zaślepia po większej części nie miłość do żon, ale miłość własna. Przytem Kromicki, patrząc na
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.