że mi wszystko łatwo przychodzi i że mi brak serca, a mnie wcale, a wcale nie lepiej, niż tobie...
Tu zbrakło jej głosu, mnie zaś wszystkie tętna poczęły bić, jak młotami. Zdawało mi się, że jeszcze jedno wysilenie z mej strony, a wyrwę jej z ust otwarte wyznanie.
— Na wszystko, co ci drogie — rzekłem — powiedz mi, co przez to rozumiesz?
— Rozumiem, że skoro jestem nieszczęśliwa, pozwól mi zostać uczciwą. Mój Leonie kochany, ja cię błagam, miej litość nademną! Ty nie wiesz, jaka ja jestem nieszczęśliwa! Jam ci wszystko gotowa poświęcić, prócz uczciwości. Nie chciej, bym ci oddała tę ostatnią deskę zbawienia, bo tego nie można, tego niewolno poświęcać! Mój Leonie, mój Leonie!...
I złożywszy ręce, patrzyła na mnie drżąca, jak liść, z prośbą i ze łzami, które wzbierały w jej oczach. Nie wiem... gdybym ją był w tej chwili porwał w ramiona, możeby potem umarła ze wstydu i zmartwienia, ale prawdopodobnie nie znalazłaby już w sobie siły na opór...
Lecz ja postąpiłem jak człowiek, który sam kocha nad wszystko — to jest zapomniałem o sobie, a widziałem tylko ją. I rzuciłem jej
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.