miałem słuszność, twierdząc, że ona jest jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie w życiu spotkałem, dlatego, że w jej piękności niema nic pospolitego. Angeli wpatrywał się w nią z takiem upodobaniem, jakby patrzył na wysokie i szlachetne dzieło sztuki. Wpadł w doskonały humor, rysował z zapałem i nie ukrywał nam wcale powodów swego zadowolenia.
— W moim zawodzie — mówił — podobny model jest rzadkością. Jak się ma taki wzór, to się inaczej pracuje... Co za twarz! co za wyraz!
A wyraz był mniej zachwycającym, niż zwykle, bo to nieśmiałe stworzenie czuło się zmieszane, zawstydzone i z trudnością przychodziło mu zachowywać twarz i postawę naturalną. Ale Angeli to zrozumiał.
— Na następnych posiedzeniach będzie coraz lepiej — mówił — z tem, jak ze wszystkiem, trzeba się oswoić.
I co chwila wykrzykiwał:
— To powinien być portret!
Spoglądał także z przyjemnością na ciotkę, która ma rysy szlachetne, pełne charakteru, energii, a zarazem dziwnej zamaszystości. Obejście się jej z Angelim, było w swoim rodzaju czemś nie-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.