w jej duszę i myślę za nią. Jej tragedya jest warta mojej. Od chwili, gdym wrócił do Płoszowa, uczucie walczyło w tej niepowszednio szlachetnej istocie z obowiązkiem. Chciała pozostać czystą i wierną temu, komu zaprzysięgła wiarę, bo natura jej duchowa wyłącza brud i kłamstwo, a jednocześnie nie mogła oprzeć się uczuciu dla człowieka, którego pokochała pierwszą miłością — i nie mogła tembardziej, że ten człowiek był przy niej, że ją kochał i był nieszczęśliwy.
Całe miesiące płynęły jej w najstraszniejszej rozterce. Nareszcie, gdy nastała chwila uspokojenia, gdy wydało się jej, że to uczucie przeszło w związek dusz tak nadziemski, iż ani czystość myśli, ani zaprzysiężona wiara na nim nie tracą — nagle wszystko rozerwało się i ona została sama, z takąż pustką przed sobą, jak moja. Oto powód jej teraźniejszej niedoli.
Czytam obecnie w jej duszy, jak w książce — i dlatego wracam.
Również, widzę dopiero teraz, że ja prawdopodobnie nie byłbym jej opuścił, gdybym miał zupełną pewność, że jej uczucie dla mnie przetrwa wszelkie wypadki. Sama zwierzęca zazdrość, która przepełnia serce wściekłością,
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.