W Płoszowie nieźle, Anielka spokojniejsza. Od Kromickiego nie było żadnych w ostatnich czasach wiadomości.
Biedne ciotczysko powitało mnie okrzykiem: «Co się z tobą stało, Leonie!» Nie wiedziała nic, żem chorował, a oczywiście tak długa choroba musiała mnie mocno wycieńczyć. Prócz tego, włosy moje posiwiały tak przy skroniach, że waham się czy ich sztucznie nie przyciemniać. Nie chcę teraz być starym, ani wyglądać na starego.
Ale i ciotka zmieniła się w ostatnich czasach ogromnie. Przecie nie tak dawno, jakeśmy się rozłączyli, a znalazłem ogromną różnicę. Twarz jej straciła jakoś dawny stanowczy wyraz, rysy stały się jednak więcej nieruchome. Zauważyłem zaraz, że głowa poczyna jej się nieco trząść, co się szczególnie daje widzieć, gdy czego słucha z uwagą. Gdym jej się wypytywał z niepokojem, jak się ma, odpowiedziała mi z całą, właściwą sobie otwartością:
— Po powrocie z Gasteinu miałam się wybornie — ale teraz obróciło się wszystko na złe i czuję, że już na mnie czas.
Po chwili zaś dodała:
— Wszyscy Płoszowscy kończą na paraliż —
Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.