Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/258

Ta strona została uwierzytelniona.

Na ulicę nigdy nie będzie wychodzić sama i będzie wychodziła mało. Doktor nakazuje jej wprawdzie ruch, ale znalazłem już na to radę. Za stajniami domu mam dość obszerny ogród, z drewnianą galeryą przy murze. Każę tę galeryę oszklić i tam będzie w zimie, a zwłaszcza w czasie niepogody, miejsce przechadzek Anielki.
Okropnie jednak męczącą rzeczą jest ten ciągły strach, który nad nami wisi.


15 Listopada.

Jak to się stało? dlaczego? skąd jej jakiekolwiek podejrzenie mogło przyjść do głowy? — nie mogę zgadnąć. A jednak przyszło. Dziś, przy śniadaniu, podniosła nagle oczy i spoglądając na nas bacznie po kolei, rzekła:
— Nie rozumiem, co to jest, ale mam takie wrażenie, jakbyście coś ukrywali przedemną.
Ja uczułem, że blednę; pani Celina zachowała się jak najfatalniej; jedna poczciwa, kochana ciotka nie straciła przytomności i poczęła natychmiast zrzędzić na Anielkę.
— Owszem, owszem — rzekła — ukrywaliśmy ci dotąd, że cię mamy za niemądrą główkę, ale dłużej ci tego nie będziemy ukrywali. Leon wczoraj mówił, że się nigdy nie nauczysz grać