Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

w szachy, bo ci zupełnie brak zmysłu kombinacyi.
Ja, ochłonąwszy, pochwyciłem oczywiście ten wątek rozmowy i począłem śmiać się i żartować. Anielka odeszła niby uspokojona, byłem jednak pewien żeśmy nie zdołali rozprószyć zupełnie jej podejrzeń i że moja wesołość mogła się jej wydawać sztuczną. I ciotka i pani Celina były ogromnie przestraszone, a mnie ogarnęła rozpacz, bom odrazu ujrzał całą bezowocność naszych wysiłków, by rzecz utrzymać długo w zupełnej tajemnicy. Przypuszczam, że obecnie Anielka posądza nas tylko o to, że ukrywamy przed nią jakieś niepomyślne wieści finansowe; ale co będzie, gdy przez tydzień, dwa, miesiąc, nie przyjdzie żaden list od Kromickiego? Co jej wówczas powiemy? czem wytłómaczymy jego milczenie?
Koło południa przyszedł doktor. Powiedzieliśmy mu zaraz, co zaszło — on zaś począł powtarzać swoje poprzednie zdanie, że trzeba jednak powiedzieć Anielce prawdę.
— Bo — rzekł — naturalnie, że pani Kromicka zacznie się niepokoić wkrótce brakiem listów i będzie czyniła wszelkie najgorsze przypuszczenia.