Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/34

Ta strona została uwierzytelniona.

dań od obywateli, jest rzeczą naganną. Naprzód miło jest i obywatelowi pokazać się czasem popularnym, a powtóre do tego nie zmusza się nikogo, to jest przyjęte. Wilk narobił prawdziwego zgorszenia. „Panowie nie udawajcie głuchych, gdy kto do was przychodzi z interesem — rzekł im — nie nos dla tabakiery, ale tabakiera dla nosa.“
Ostatnie słowa proboszcz i podsędek wzięli za przymówkę do siebie, bo obaj zażywali tabakę. Pytałem pewnego razu jednego z urzędników, coby o nim, to jest o Wilku, myśleli:
— Bo ja wiem, panie (powiada). Ni to był chłop, ni ksiądz, ni szlachcic, ni urzędnik — ot! ja nawet myślałem, czy to nie przebrany...
— Kto?
— Ba, właśnie tego nie mogłem się domyśleć.
Z chłopami bywał Wilk stosunkowo lepiej. Pozyskał przywiązanie swych parobków, których później miał sześciu. „Ja, pisał, nie romansuję ze swojemi ludźmi; każdy z nich musi pełnić swoją powinność czy chce, czy nie chce. Nie uwierzysz, jak