Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/71

Ta strona została uwierzytelniona.

u pana L., przyjaciela oświaty i urzędnika w N.
To ostatecznie pokonało poczciwca. Z pewną nawet dumą zabrał gazetę do miasta, żeby na najbliższym wieczorze pokazać ją pannie Kamilli.
Jakoż u państwa kasyerstwa, gdzie zwykle grano i bawiono się wybornie, pan Ludwik, wstąpiwszy na urządzoną na ten cel z krzeseł trybunę, odczytywał artykuł gazety o czytelni. Na chwilę zapanował entuzyazm ogromny; gazetę wydzierano sobie i przepisywano na wiele rąk, a i Wilk i pan Ludwik tak ogromnie urośli w oczach towarzystwa, że postanowiono, by odtąd, mówiąc o nich, dodawać zawsze: nasz, t. j. mówić: nasz pan Ludwik z naszym Garbowieckim, albo: nasz Grarbowiecki z naszym panem Ludwikiem. Na czytelnię Hoszyńskich oburzenie było powszechne z tego powodu, że nie dopuszczano do niej urzędników. Pan Ludwik, choć, jak mówił, pochodził ze szlachty, wyrzekał się jej jednak za arystokracyę i za zadzieranie nosów; zdjął nawet z palca herbowy pierścionek i scho-