Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

raczej koloru niezapominajki, z odblaskami pereł, opalu, miedzi, dymnego srebra. Blaski owe, migocąc, łącząc się i rozbiegając, tworzyły jakby jakąś irytującą się sieć na wodzie, pełną drgań i zmian nagłych. Co było przepyszne — to delikatność i miękkość ogólnego tonu, niełatwa do zobaczenia na morzu Śródziemnem, które w ogóle jest w tonie raczej twarde. Ale zatoka Neapolitańska stanowi pod tym względem wyjątek. Rzekłbyś, że Grecy, którzy niegdyś obsiedli rojem te brzegi, przynieśli ze sobą morzu grecką, łagodną świetlistość Archipelagu.
Słońce stacza się zwolna za Ischię. „Ravenna“ ani pyta, tylko bije śrubą na białą miazgę turkusy, perły, opale i pochylona cokolwiek na bok, sunie, jak rybitwa. Mijamy Sorrento; następnie przemykamy się między wyniosłością Campanelli i stromym wiszarem Capri — i na pełnej roztoczy zasuwamy się zwolna w mrok nocny.
Postanawiam czuwać, by zobaczyć wyspy Liparyjskie i wulkan Stromboli, który, niespokojniejszy od Wezuwiusza, oświeca jeszcze co noc, jak olbrzymia latarnia, ciemną pustosz morską. W tym celu, po obiedzie wieczornym, wychodzę na pokład. Wietrzno i chłodno. Okręt poczyna się wspinać na falach, ale czyni to z fantazyą,