na którą od czasu do czasu miło mu rzucić okiem i mruknąć sobie przytem:
— Tak chciało przeznaczenie!...
Sam wielki Tipu-Tib, on, który jest niemal królem w głębi Afryki, a z pewnością największym właścicielem ziemskim na świecie, posiada długi u kupców indyjskich w Zanzibarze — i dlatego nierad tam zagląda. Niedawno chciano go tam sprowadzić w sprawie procesu przeciw Stanleyowi, ale przezorny Arab, który widocznie nie ma żon, ani dzieci w Zanzibarze, odpisał podobno na pięknym liściu palmowym:
„Nie głupim!“
Jestto może jedyny człowiek na kuli ziemskiej, którego własności nie można wystawić na subhastytacyę, dlatego, że ta posiadłość ziemska nie ma granic i że właściwie dlatego tylko należy do Tipu-Tiba, że nie należy do nikogo. Zresztą mogłaby być zarówno twoją, czytelniku, jak moją. Wróciwszy z podróży, darowałem nawet moim dzieciom po jeziorze w środkowej Afryce, wraz ze wszystkiemi hipopotamami, za które to dary podziękowały tatusiowi, wprawdzie z pewnem zdziwieniem, ale bardzo serdecznie.
Wracam jednak do Indyan Banyana. Na
Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.