Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

z każdym rokiem i wkrótce przewyższy zapewne ilość mieszkańców wyspy.
Po skończonej audyencyi wyszliśmy równie ceremonialnie z gmachu, ja jednak zostałem czas jakiś, mimo niesłychanego upału, na placu, by raz jeszcze spojrzeć na „nieregularnych“, którzy, złamawszy szeregi, wracali w malowniczych grupach do domów — i na patryarchalnych notablów, zstępujących z pałacowych schodów z powagą egipskich kapłanów w „Aidzie“. Co właśnie jest przyjemnego w takich widowiskach, to to, że wydają się one jakimś baletem lub operą, a są rzeczywistością. Człowiek przypomina sobie, że coś podobnego widział, ale tamto było złudzeniem, to jest życiem realnem — więc mówi sobie: jednak takie rzeczy istnieją, jednak świat rzeczywiście nie jest wszędzie taki szary, bezbarwny i sztywny, jak w naszej Europie. I ta fantazya w rzeczywistości, ta jej malowniczość, daje prawdziwe estetyczne zadowolenie.