Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

— Brat Oskar! Ależ on przez całe życie nic innego nie robi!
Jakoż z dalszej rozmowy pokazało się, że sam Sewa-Hadżi jest, pod względem przygotowywania karawan, tylko niedoświadczonym mydłkiem w porównaniu z bratem Oskarem. Rozrzucone w głębi lądu, a zostające pod bezpośrednią władzą msgra de Courmont misye, potrzebują, by im od czasu do czasu przesyłano zapasy, oraz tkaniny i perły, za pomocą których wykupują dzieci z niewoli i nabywają żywność. Towary te muszą być wysyłane za pomocą karawan, które czasem miesiącami całemi muszą iść na miejsce przeznaczenia. Otóż urządzaniem ich zajmuje się „frère Oscar“, ni mniej, ni więcej, tylko od lat dwudziestu siedmiu. Wysyła on je do Mrogoro, do Mandery, do Longa, do Mhonda, do Tunungo i do innych misyj, których nazwisk nie pamiętam, leżących bądź to bardziej na północ w okolicach Mombassy, bądź bardziej w głębi, ku Wielkim Jeziorom. Czasem sam staje na czele tych wypraw, czasem powierza je doświadczonym przewodnikom. On także urządza karawany dla msgra de Courmont, gdy ten, w towarzystwie ojca Le Roy, wybiera się na objazdy swej dyecezyi, mówiąc nawiasem, jednej z naj-