Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

większych na świecie — lub na wyszukiwanie wśród dziczy nowych miejsc, podatnych do założenia misyi. Imię brata Oskara głośne też jest głęboko w Afryce; nikt nie zna tak dobrze murzynów; nikt, z wyjątkiem ojca Stefana, przełożonego z Bagamoyo, nie mówi tyloma narzeczami murzyńskiemi; nikt niema takiego doświadczenia i takiej wprawy w postępowaniu z czarnymi; nikt nie umie ich tak sobie jednać, rozweselać i zyskiwać ich przywiązania.
Oczywiście, że wobec tego msgr de Courmont i ojciec Le Roy mieli prawo uśmiechać się, słysząc moje powątpiewania, czy brat Oskar da sobie rady i potrafi złożyć dla nas karawanę. Co do mnie, wpadłem w wyśmienity humor, albowiem nie potrzebowałem się już obawiać, że będę złupiony przez Sewa-Hadżę i nabrałem pewności, że naprawdę pójdę w głąb stałego lądu. Znaleźliśmy też w księdzu Le Roy doskonałego doradcę. Pokazało się, że zna on Afrykę nietylko jako misyonarz, ale jako myśliwy i uczony geograf. W kilka dni później uczynił dla mnie mapkę, którą zachowuję jako pamiątkę. Rzeki, góry, wzgórza, większe osady murzyńskie i misye są w niej wskazane szczegółowo, a wyraz gibier, rozsiany gęsto i podkreślony w różnych