Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.

snych bo świeżego mięsa może dostarczyć polowanie, zwłaszcza na ptactwo, a przytem w wioskach murzyńskich łatwo zaopatrzyć się w kury i kozy. Mąka nie przydała się na nic, gdyż czarny nasz kucharz M’Sa nie wiedział, co z nią robić; natomiast wzięliśmy zamało jarzyn, których nigdzie dostać nie można, a które jada się w tym klimacie chciwie, i również zamało wina. Ponieważ słyszałem, że w głębi lądu trafia się częstokroć na wodę niezmiernie mętną, powodującą febry i dysenterye, zakupiliśmy całą skrzynię wody sodowej, która smakowała nam później w pochodach wyśmienicie i być może, iż istotnie uchroniła nas od choroby.
Rano 28 lutego ładunek nasz został przeniesiony na głowach zwołanych z ulicy murzynów, do łodzi, a następnie na „Redbreast“. Na pokładzie zastaliśmy całe towarzystwo, które postanowiło odwiedzić Bagamoyo. Sir Ewan Smith otrzymał był przed paru dniami z „Forreign Office“ bardzo zapewne pożądaną wiadomość, iż mianowany został do Maroko — chciał więc choć raz postawić nogę na przyległym do Zanzibaru lądzie, którego dotąd nie znał. Prócz tego był mr. de Courmont z księdzem Le Roy, pani Chevalier, utrzymująca szpital dla czarnych w Zanzibarze,