się pochować. Nietrudno odgadnąć, że tego rodzaju człowiek, przyjąwszy chrześciaństwo, przyjmuje je gorąco i bez zastrzeżeń — że zaś misyonarz nakazuje mu kochać ludzi, a zakazuje pastwić się nad nimi, kraść, upijać się, że prócz tego poleca mu pracę, jako źródło cnót, więc takie wielkie czarne dziecko stosuje się do tych przepisów, o ile potrafi. Oczywiście trzeba zawsze coś odliczyć na słabość natury ludzkiej, na grube instynkta i popędy, których nie przeorały wieki cywilizacyi, ale bądź co bądź, ogół murzynów chrześcian stoi nieskończenie wyżej od mahometan lub fetyszystów, często zaś można spotkać osobniki, żyjące w sposób tak zgodny z ewangelią, jak stary „wuj Tom“ ze starej powieści.
W żadnym razie nauka chrześciańska nie staje się dla murzyna martwą literą, szeregiem zwyczajów i obrzędów, gdyż wkłada on w nią swoje naiwne a gorące serce — i wierzy bez cienia wątpliwości w to, co mu misyonarz mówi. Ta ufność i wiara jest tak wielka i powszechna, że mają ją w równym stopniu nawet ci, którzy nie przyjmują chrześciaństwa. Murzyn fetyszysta, zamieszkały w pobliżu misyi, który, dla jakichkolwiek przyczyn, najczęściej z powodu wielożeństwa, nie ochrzcił się, posyła jednak swe dzieci
Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.