Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

wielbłądy nie są tu wcale znane; z bydła rogatego trzymają garbatą indyjską odmianę, zwaną Zebu. Woły tej rasy dałyby się zapewne użyć do dźwigania ciężarów, ale przez swoją powolność opóźniałyby niezmiernie pochód, przynęcały lwy i wreszcie wyginęłyby niechybnie od ukąszeń muchy tse-tse, która znajduje się w obfitości przy wszystkich wodach.
Dwa lub trzy osły byłyby pożyteczne w karawanie, choćby dlatego, żeby módz siąść na którego w czasie zmęczenia. Są one jednak naprzód bardzo kosztowne. Cena osła, która w Egipcie wynosi kilkadziesiąt franków, dochodzi w Bagamoyo do pięciuset. Dalej mucha tse-tse jest prawie dla osłów równie niebezpieczna, jak dla wołów; po nocach trzeba także nad niemi czuwać, a nakoniec ma się z ich powodu tysiące kłopotów przy przeprawach. Mostów oczywiście nigdzie nie ma. Przez rzeki przejeżdża się pirogami lub przebywa się je w bród, wyszukując umyślnie miejsc płytkich, ale bardzo bystrych, we wszystkich bowiem innych roją się krokodyle. Otóż tam, gdzie człowiek przechodzi mniej więcej łatwo — osła, który podstawia prądowi cały długi bok, woda znosi. Jeżeli go zniesie — odnajdą go tylko krokodyle; trzeba więc nie-