Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/337

Ta strona została uwierzytelniona.

ujrzeć nad gładką powierzchnią trzy punkta, posuwające się zwolna naprzód. Te punkta są to wyniosłości nad oczami i wyniosłość na końcu paszczy. W rzece Kingani nie zdarzyło mi się widzieć dokładnie krokodylów, ale nad Wami napatrzyłem im się do woli. Często też wyłażą one z wody i leżą po całych dniach na ławicach piaszczystych lub w błocie, same błotem umazane, do zgniłych pni podobne. Można czekać cały dzień, nim się dostrzeże jakiś ruch: leniwe poruszenie głowy, łap lub ogona. Jest w tem lenistwie coś złowrogiego, zwłaszcza, że w razie przestrachu lub gdy potwór ujrzy zdobycz, zmienia się ono w ruchy tak błyskawicowe, że niepodobna oprzeć się zdumieniu. Kształty tych olbrzymich płazów elementarne, jakby przynależne do jakiejś innej przedpotopowej epoki, zdają się uosabiać plugawe i ślepe okrucieństwo. Zresztą bezmyślność ich jest równie pozorną, jak lenistwo, często bowiem urządzają one na inne zwierzęta zasadzki, dowodzące, że w tych spłaszczonych czaszkach, obok okrucieństwa, mieszka chytrość i rozwaga.
Węży w Afryce jest mniej, niż w Nowym świecie. Po prawdzie, przez całą podróż spotkałem jednego, chociaż na polowaniach często zba-