Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/344

Ta strona została uwierzytelniona.

śnie i mnoży się w spokoju. Czasem, w chwilach złego humoru, przewraca jaką pirogę murzyńską i przecina kłami czarnych, ale najczęściej, ukryty pod wodą, puszcza sobie wesoło nosem bańki i fontanny, bardzo ze swego losu zadowolony. Na stepach i na podgórzach mieszkają liczne gatunki antylop. Z tych antylopa-krowa przechodzi wielkością naszego łosia. Uzbrojona jest w potężne rogi, skręcone przy nasadzie, jak śruba, dalej proste. Na polowaniach może być niebezpieczna, ranna bowiem rzuca się na strzelca. Na nieszczęście dla siebie, zatrzymuje się przed nim na pięć lub sześć kroków, aby się oddać zdumieniu — zapewne nad własną odwagą. Wówczas należy jej koniecznie w łeb strzelić, inaczej bowiem rzuca się powtórnie i nadziewa myśliwca na rogi.
Najniebezpieczniejszym jednak, nie licząc słonia, jest afrykański bawół (Bos Cafer); uderza on częstokroć na człowieka, nawet niezaczepiony; czasem atakuje całe karawany, powodując w nich niesłychane zamieszanie. Serpa-Pinto pisze, że w niektórych częściach Afryki ścieżki karawanowe są usiane mogiłami ludzi, zabitych przez bawoły.
Nosorożec jest także swego rodzaju paliwo-