w Australii i w niektórych krajach Ameryki. Naszych wiewiórek niema, w lasach natomiast trafiają się oposy i lemuny. Ze szczurowatych przywiozłem kilka okazów bardzo ciekawych, które darowano mi w misyi Mandera. Są to „macrocelides,“ szczury, których pyszczek kończy się trąbką. Jeden gatunek, o sierści ciemnobrązowej, z trąbką długą na cal, należy podobno do nader rzadkich.
W Zanzibarze, w Bagamoyo i po misyach widywaliśmy wszędy oswojone małpy, sądziłem więc, że jest ich w kraju bardzo wiele, tymczasem w czasie całej naszej wycieczki w głębi, trwającej jednak parę tygodni, nie spotkaliśmy żadnej. Natomiast, gdy po nocach przesiadywałem, wedle mego zwyczaju, przed namiotem, wsłuchując się w głosy okoliczne, dochodziło mnie częstokroć z zarośli jakby przytłumione szczekanie. Murzyni zapytywani, coby za zwierz odzywał się takim głosem, odpowiadali stale: „kima“ (małpa). Misyonarze w Manderze potwierdzili również, że istnieje w tych stronach pewien gatunek szczekającej małpy, trzyma ona się jednak w głębokich gąszczach, zupełnie niedostępnych, wskutek czego można długo mieszkać w kraju i nie zobaczyć ani jednego egzempla-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/347
Ta strona została uwierzytelniona.